Witajcie Słoneczka ;)
Fanką produktów L`Oreal Paris jestem od wielu lat, co z pewnością nie da się nie zauważyć :) Pielęgnacyjne bardzo sobie cenię, ale szczególnym zamiłowaniem darzę kosmetyki do makijażu, bijące rekordy popularności na całym świecie. Tusze do rzęs wręcz uwielbiam - sprawdzają się u mnie fantastycznie! W sumie marka zawsze wprowadza nowości, które podbijają serca ( czytaj - usta, oczy, cerę i t.p. ) nawet najbardziej wybrednych urodomaniaczek, bowiem zachwycają działaniem, efektami, wysoką jakością.
Gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi nowej maskary, tupałam nóżkami z niecierpliwości, nie mogłam si doczekać momentu, aż ją wypróbuję. I uczyniłam to! :) Co więcej - mam też dwie maskary specjalnie dla Was!!!
Tak, tak, mowa o słynnym już, co wcale mnie nie dziwi,tuszu False Lash Wings Sculpt - mianowanym pierwszym kreatorem rzęs. Takiego czegoś jeszcze nie było! Maskara ma za zadanie nie tylko malować rzęsy, poprawiając ich urodę, dodając oczom wyrazistości, a spojrzeniu tajemniczości, ale również wypełniać linię rzęs! Tusz ma " robić " też za kredkę oferując ładne rzęsy i efekt profesjonalnie zwanym " tightline " - za jednym pociągnięciem!!! Czy to w ogóle jest możliwe?
Sama nie dowierzałam, ale gdy spróbowałam... teraz malowanie rzęs już nigdy nie będzie takie samo...
Słów kilka od producenta
Odkryj FALSE LASH WINGS SCULPT - to więcej niż maskara! To pierwszy KREATOR RZĘS.
Wykreuj trzy efekty dla zniewalających rzęs: TIGHTLINE, spektakularną objętość i rzęsy rozpostarte aż po same końce!
Tightline to wypełnienie przestrzeni między rzęsami. Precyzyjna kreska sprawia, że oczy stają się wyraziste, większe i zarysowane jak nigdy dotąd. Wypełniona linia rzęs powodująca, że oko zyskuje wyjątkowej głębi, to technika od dawna stosowana przez profesjonalnych makijażystów. Do uzupełnienia przestrzeni pomiędzy rzęsami dotąd potrzebny był jednak liner lub kredka, którymi należało wykonać precyzyjną kreskę. Teraz efekt TIGHTLINE wykreujesz używając wyłącznie FALSE LASH WINGS SCULPT.
Unikatowa konstrukcja szczoteczki wypełnia przestrzenie między rzęsami dla efektu TIGHTLINE. Kształt litery V sprawia, że szczoteczka dozuje odpowiednią ilość tuszu DLA SPEKTAKULARNEJ OBJĘTOŚCI. Elastyczne wypustki chwytają nawet najkrótsze rzęsy i rozciągają je DLA MAKSYMALNIE ROZPOSTARTYCH RZĘS
Z nową maskarą FALSE LASH WINGS SCULPT wypełnianie rzęs u nasady jest równie precyzyjne, jak w przypadku tradycyjnej metody, a jednocześnie bezpieczne. Używając kredki możesz osłabiać cebulki i powodować wypadanie rzęs.
KONIEC ZE SZTUCZNYMI RZĘSAMI
Z nową maskarą FALSE LASH WINGS SCULPT, by zachwycać spektakularnym spojrzeniem nie potrzebujesz sztucznych rzęs. Wystarczy kilka ruchów rewolucyjną szczoteczką!
ŁATWY DEMAKIJAŻ
Potrójny efekt uzyskasz w szybki, prosty sposób wyłącznie przy użyciu tuszu! Dzięki temu również demakijaż oka jest łatwiejszy niż w przypadku usuwania kredki z linii wodnej rzęs.
Co nakładamy na rzęsy
Intensywne, zniewalające spojrzenie z nową FALSE LASH WINGS SCULPT.
Tusz False Lash Wings Sculpt otrzymujemy w ładnym, pękatym opakowaniu o granatowo-srebrnym ubarwieniu " na wysoki połysk ". Ścięta strona została przyozdobiona pasiasta grafika, charakterystyczną dla maskar z linii False Lash Wings. Opakowanie przyciąga uwagę, jest przyjemne dla oka oraz wygodne w użyciu - dobrze dopasowuje się do palców, a wiec łatwo go trzymać podczas malowania.
Na opakowaniu, prócz nazwy produktu oraz loga marki, znajdziemy również pełny skład, miejsce produkcji, mój egzemplarz pochodzi z Włoch, oraz termin ważności, wynoszący 6 miesięcy od momentu otwarcia.
Szczoteczka tej maskary rzeczywiście jest wyjątkowa! Wygląda zupełnie inaczej, niż te, które dotychczas znałam i z usług których korzystałam :) Ma ciekawą, V-podobną, formę, składa się z trzech silikonowych grzebyków wyposażonych w krótkie, i te nieco dłuższe, elastyczne, wypustki. Początkowo może się wydawać skomplikowana, ale już przy pierwszym, no dobra, drugim :) użyciu docenia się jej fenomen :) Szczoteczka nabiera odpowiednią porcję maskary, potrzebną na pomalowanie jednego oka. Przy kilku pierwszych użyciach ta ilość wydawała mi się nieco przesadzona, dlatego zdejmowałam " nadmiar " ocierając " korytkiem " o tubkę - to był błąd! Efekt co prawda zadowalał, ale nie był taki, jakim być powinien. Na szczęście po kilku użyciach oraz instruktażu na YT, poprawiłam się, dzięki czemu efekt z ZADOWALAJĄCEGO zmienił się na ZACHWYCAJĄCY!
Tusz False Lash Wings Sculpt ma lekki, specyficzny, ale nie drażniący, zapach i konsystencję średniej gęstości - po otwarciu nie był zbyt rzadki, ani mokry, ani zbity. Z łatwością rozprowadzał się po rzęsach, nie sklejając ich, nie tworzył też żadnych grudek ani nie odbijał się na powiekach, nawet tuż po nałożeniu. Elastyczne, ale nie twarde, wypustki równomiernie rozprowadzają tusz od nasady, tutaj należy delikatnie dociskać szczoteczkę aby " zagęścić " rzęsy, aż po same końce. Nie mam gęstych rzęs, z natury są jasne, cienkie, delikatnie, równomiernie rozmieszczone na powiece, malowanie ich zazwyczaj nie sprawia mi trudności, aczkolwiek zdarzają się maskary, oferujące bardzo słabe, wręcz niezauważalne efekty. W przypadku False Lash Wings Sculpt tego nie doświadczyłam, wręcz odwrotnie - co możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu :) Oko bez tuszu i z jedną warstwą False Lash Wings Sculpt - różnica widoczna gołym okiem, czyż nie?
Pomalowałam też drugie :D Jak widzicie oko zmienia się nie do poznania! Specjalnie używam sformułowania " oko ", bowiem False Lash Wings Sculpt maluje nie tylko rzęsy, upiększa oprawę oczu, dodając spojrzeniu wyrazistości i tajemniczości zarazem. Dzięki efektowi tightline rzęsy wizualnie stają się zagęszczone, dodatkowo ładnie wydłużone, rozdzielone, pogrubione i lekko podwinięte.
Na początku stosowania zdarzyło mi się kilka razy za mocno " wypełnić " linię rzęs, przez co tusz trafiał na linię wodną, mimo tego nie doznałam uczulenia, podrażnienia ani żadnego innego " utrapienia ". Delikatnie "ściągałam " nadmiar patyczkiem i po sprawie - bez łez, bez rozmazywania, bez zaczerwienienia :) Do efektu tightline szybko się przyzwyczaiłam, kredki nigdy nie stosuję, a wyrazistość oka przy pierwszych użyciach była widoczna także " od środka " - kwestia przyzwyczajenia :D
Tusz stosuję codziennie od trzech tygodni i muszę przyznać, że się uzależniłam! Dla porównania, czy też dla odmiany, użyłam ulubionego Volume Million Lashes - czułam się naga nawet po dwóch warstwach :D False Lash Wings Sculpt już po jednej warstwie zapewnia efekt, który bardzo lubię, dwóch nawet nie próbowałam nakładać, podejrzewam że rezultat byłby zbyt spektakularny, a nie o to mi chodzi. Tusz nie usztywnia rzęs, delikatnie je uelastycznia i ładnie rozczesuje, nawet gdy po nałożeniu są one lekko posklejane, po kilku pociągnięciach szczoteczką problem zostaje zażegnany. Nie używam dodatkowych " gadżetów " do rozdzielania rzęs, efekt który widzicie uzyskuję tylko i wyłącznie za pomocą szczoteczki, w którą tusz jest wyposażony.
Demakijaż oczu rzeczywiście, jak zapewnia producent, jest bezproblemowy i łatwy. Szybko usuniemy tusz z pomocą płynu micelarnego czy też żelu myjącego - kilka chwil i po sprawie. Bez tarcia, bez dyskomfortu, bez podrażnień.
Uwielbiam False Lash Wings Sculpt i gorąco polecam! Szczególnie że... mam dla Was dwie maskary do wygrania!!!
Klikajcie w zdjęcie Konkursowe a przeniesie Was tam, gdzie trzeba :)
Cena - od 50 zł / opakowanie 8,7 ml
Dostępność - sklepy internetowe, drogerie, perfumerie.
Podsumowując...
Jestem na tak! Maskara False Lash Wings Sculpt naprawdę mnie zachwyciła! Mimo iż wyglądem przypomina te dotychczas znane mi tusze, tak naprawdę zwyczajnym nie jest. To prawdziwy KREATOR rzęs, który w kilka sekund, kilkoma pociągnięciami szczoteczki zmienia wygląd oczu. Upiększa, nadaje wyrazistości, tajemniczości, kobiecości, pewności siebie i swoich atutów. W tym przypadku robimy zoom na oczy, usta będą miały swoje pięć minut innym razem :)
Jak Wam się podoba nowa maskara L`Oreala?
Wypróbowaliście już na sobie efekt tightline?
Jak oceniacie tusz False Lash Wings Sculpt?
Miłego wieczoru Wam życzę i zapraszam do udziału w KONKURSIE!
Fanką produktów L`Oreal Paris jestem od wielu lat, co z pewnością nie da się nie zauważyć :) Pielęgnacyjne bardzo sobie cenię, ale szczególnym zamiłowaniem darzę kosmetyki do makijażu, bijące rekordy popularności na całym świecie. Tusze do rzęs wręcz uwielbiam - sprawdzają się u mnie fantastycznie! W sumie marka zawsze wprowadza nowości, które podbijają serca ( czytaj - usta, oczy, cerę i t.p. ) nawet najbardziej wybrednych urodomaniaczek, bowiem zachwycają działaniem, efektami, wysoką jakością.
Gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi nowej maskary, tupałam nóżkami z niecierpliwości, nie mogłam si doczekać momentu, aż ją wypróbuję. I uczyniłam to! :) Co więcej - mam też dwie maskary specjalnie dla Was!!!
Tak, tak, mowa o słynnym już, co wcale mnie nie dziwi,tuszu False Lash Wings Sculpt - mianowanym pierwszym kreatorem rzęs. Takiego czegoś jeszcze nie było! Maskara ma za zadanie nie tylko malować rzęsy, poprawiając ich urodę, dodając oczom wyrazistości, a spojrzeniu tajemniczości, ale również wypełniać linię rzęs! Tusz ma " robić " też za kredkę oferując ładne rzęsy i efekt profesjonalnie zwanym " tightline " - za jednym pociągnięciem!!! Czy to w ogóle jest możliwe?
Sama nie dowierzałam, ale gdy spróbowałam... teraz malowanie rzęs już nigdy nie będzie takie samo...
Słów kilka od producenta
Odkryj FALSE LASH WINGS SCULPT - to więcej niż maskara! To pierwszy KREATOR RZĘS.
Wykreuj trzy efekty dla zniewalających rzęs: TIGHTLINE, spektakularną objętość i rzęsy rozpostarte aż po same końce!
Tightline to wypełnienie przestrzeni między rzęsami. Precyzyjna kreska sprawia, że oczy stają się wyraziste, większe i zarysowane jak nigdy dotąd. Wypełniona linia rzęs powodująca, że oko zyskuje wyjątkowej głębi, to technika od dawna stosowana przez profesjonalnych makijażystów. Do uzupełnienia przestrzeni pomiędzy rzęsami dotąd potrzebny był jednak liner lub kredka, którymi należało wykonać precyzyjną kreskę. Teraz efekt TIGHTLINE wykreujesz używając wyłącznie FALSE LASH WINGS SCULPT.
Unikatowa konstrukcja szczoteczki wypełnia przestrzenie między rzęsami dla efektu TIGHTLINE. Kształt litery V sprawia, że szczoteczka dozuje odpowiednią ilość tuszu DLA SPEKTAKULARNEJ OBJĘTOŚCI. Elastyczne wypustki chwytają nawet najkrótsze rzęsy i rozciągają je DLA MAKSYMALNIE ROZPOSTARTYCH RZĘS
Z nową maskarą FALSE LASH WINGS SCULPT wypełnianie rzęs u nasady jest równie precyzyjne, jak w przypadku tradycyjnej metody, a jednocześnie bezpieczne. Używając kredki możesz osłabiać cebulki i powodować wypadanie rzęs.
KONIEC ZE SZTUCZNYMI RZĘSAMI
Z nową maskarą FALSE LASH WINGS SCULPT, by zachwycać spektakularnym spojrzeniem nie potrzebujesz sztucznych rzęs. Wystarczy kilka ruchów rewolucyjną szczoteczką!
ŁATWY DEMAKIJAŻ
Potrójny efekt uzyskasz w szybki, prosty sposób wyłącznie przy użyciu tuszu! Dzięki temu również demakijaż oka jest łatwiejszy niż w przypadku usuwania kredki z linii wodnej rzęs.
Co nakładamy na rzęsy
Intensywne, zniewalające spojrzenie z nową FALSE LASH WINGS SCULPT.
Tusz False Lash Wings Sculpt otrzymujemy w ładnym, pękatym opakowaniu o granatowo-srebrnym ubarwieniu " na wysoki połysk ". Ścięta strona została przyozdobiona pasiasta grafika, charakterystyczną dla maskar z linii False Lash Wings. Opakowanie przyciąga uwagę, jest przyjemne dla oka oraz wygodne w użyciu - dobrze dopasowuje się do palców, a wiec łatwo go trzymać podczas malowania.
Na opakowaniu, prócz nazwy produktu oraz loga marki, znajdziemy również pełny skład, miejsce produkcji, mój egzemplarz pochodzi z Włoch, oraz termin ważności, wynoszący 6 miesięcy od momentu otwarcia.
Szczoteczka tej maskary rzeczywiście jest wyjątkowa! Wygląda zupełnie inaczej, niż te, które dotychczas znałam i z usług których korzystałam :) Ma ciekawą, V-podobną, formę, składa się z trzech silikonowych grzebyków wyposażonych w krótkie, i te nieco dłuższe, elastyczne, wypustki. Początkowo może się wydawać skomplikowana, ale już przy pierwszym, no dobra, drugim :) użyciu docenia się jej fenomen :) Szczoteczka nabiera odpowiednią porcję maskary, potrzebną na pomalowanie jednego oka. Przy kilku pierwszych użyciach ta ilość wydawała mi się nieco przesadzona, dlatego zdejmowałam " nadmiar " ocierając " korytkiem " o tubkę - to był błąd! Efekt co prawda zadowalał, ale nie był taki, jakim być powinien. Na szczęście po kilku użyciach oraz instruktażu na YT, poprawiłam się, dzięki czemu efekt z ZADOWALAJĄCEGO zmienił się na ZACHWYCAJĄCY!
Tusz False Lash Wings Sculpt ma lekki, specyficzny, ale nie drażniący, zapach i konsystencję średniej gęstości - po otwarciu nie był zbyt rzadki, ani mokry, ani zbity. Z łatwością rozprowadzał się po rzęsach, nie sklejając ich, nie tworzył też żadnych grudek ani nie odbijał się na powiekach, nawet tuż po nałożeniu. Elastyczne, ale nie twarde, wypustki równomiernie rozprowadzają tusz od nasady, tutaj należy delikatnie dociskać szczoteczkę aby " zagęścić " rzęsy, aż po same końce. Nie mam gęstych rzęs, z natury są jasne, cienkie, delikatnie, równomiernie rozmieszczone na powiece, malowanie ich zazwyczaj nie sprawia mi trudności, aczkolwiek zdarzają się maskary, oferujące bardzo słabe, wręcz niezauważalne efekty. W przypadku False Lash Wings Sculpt tego nie doświadczyłam, wręcz odwrotnie - co możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu :) Oko bez tuszu i z jedną warstwą False Lash Wings Sculpt - różnica widoczna gołym okiem, czyż nie?
Pomalowałam też drugie :D Jak widzicie oko zmienia się nie do poznania! Specjalnie używam sformułowania " oko ", bowiem False Lash Wings Sculpt maluje nie tylko rzęsy, upiększa oprawę oczu, dodając spojrzeniu wyrazistości i tajemniczości zarazem. Dzięki efektowi tightline rzęsy wizualnie stają się zagęszczone, dodatkowo ładnie wydłużone, rozdzielone, pogrubione i lekko podwinięte.
Na początku stosowania zdarzyło mi się kilka razy za mocno " wypełnić " linię rzęs, przez co tusz trafiał na linię wodną, mimo tego nie doznałam uczulenia, podrażnienia ani żadnego innego " utrapienia ". Delikatnie "ściągałam " nadmiar patyczkiem i po sprawie - bez łez, bez rozmazywania, bez zaczerwienienia :) Do efektu tightline szybko się przyzwyczaiłam, kredki nigdy nie stosuję, a wyrazistość oka przy pierwszych użyciach była widoczna także " od środka " - kwestia przyzwyczajenia :D
Tusz stosuję codziennie od trzech tygodni i muszę przyznać, że się uzależniłam! Dla porównania, czy też dla odmiany, użyłam ulubionego Volume Million Lashes - czułam się naga nawet po dwóch warstwach :D False Lash Wings Sculpt już po jednej warstwie zapewnia efekt, który bardzo lubię, dwóch nawet nie próbowałam nakładać, podejrzewam że rezultat byłby zbyt spektakularny, a nie o to mi chodzi. Tusz nie usztywnia rzęs, delikatnie je uelastycznia i ładnie rozczesuje, nawet gdy po nałożeniu są one lekko posklejane, po kilku pociągnięciach szczoteczką problem zostaje zażegnany. Nie używam dodatkowych " gadżetów " do rozdzielania rzęs, efekt który widzicie uzyskuję tylko i wyłącznie za pomocą szczoteczki, w którą tusz jest wyposażony.
Demakijaż oczu rzeczywiście, jak zapewnia producent, jest bezproblemowy i łatwy. Szybko usuniemy tusz z pomocą płynu micelarnego czy też żelu myjącego - kilka chwil i po sprawie. Bez tarcia, bez dyskomfortu, bez podrażnień.
Uwielbiam False Lash Wings Sculpt i gorąco polecam! Szczególnie że... mam dla Was dwie maskary do wygrania!!!
Klikajcie w zdjęcie Konkursowe a przeniesie Was tam, gdzie trzeba :)
Cena - od 50 zł / opakowanie 8,7 ml
Dostępność - sklepy internetowe, drogerie, perfumerie.
Podsumowując...
Jestem na tak! Maskara False Lash Wings Sculpt naprawdę mnie zachwyciła! Mimo iż wyglądem przypomina te dotychczas znane mi tusze, tak naprawdę zwyczajnym nie jest. To prawdziwy KREATOR rzęs, który w kilka sekund, kilkoma pociągnięciami szczoteczki zmienia wygląd oczu. Upiększa, nadaje wyrazistości, tajemniczości, kobiecości, pewności siebie i swoich atutów. W tym przypadku robimy zoom na oczy, usta będą miały swoje pięć minut innym razem :)
Jak Wam się podoba nowa maskara L`Oreala?
Wypróbowaliście już na sobie efekt tightline?
Jak oceniacie tusz False Lash Wings Sculpt?
Miłego wieczoru Wam życzę i zapraszam do udziału w KONKURSIE!