Witajcie Słoneczka ;)
Wakacyjny czas obfituje u mnie w trocha większe zasoby wolnego czasu, czego nie mogłam powiedzieć o czerwcu, w związku z czym właśnie w lipcu będzie majowo-czerwcowe denko, na szczęście nie takie ogromne. Dziś chce zaprosić Was do zapoznania się z produktami, które uhonorowałam mianem ulubieńców w czerwcu :)
Są to kosmetyki, które stosuję od kilku miesięcy, doskonale poznałam ich działanie oraz doceniłam wpływ na moją skórę. Na efekty niektórych trzeba było poczekać, z kolei inne zapewniają natychmiastowe rezultaty, co tworzy je wyjątkowymi i z pewnością godnymi polecenia. Jesteście ciekawe dlaczego zdobyły moje uznanie i czemu tak chętnie po nie sięgam?
Oczyszczanie twarzy to podstawa! Przy mojej mieszanej, przetłuszczającej się, z rozszerzonymi porami cerze, skrupulatne oczyszczanie gwarantuje nie tylko uczucie świeżości oraz czystości, ale również zapewnia dobrą kondycję i zapobiega powstawaniu niedoskonałości. Żel do mycia twarzy Biolaven Organiczachwycił od pierwszego użycia, początkowo zapachem, bardzo przyjemnym, kojącym, uspokajającym... a później fajnym działaniem i efektami, które pomagają utrzymać zdrowie i piękno skóry każdego dnia. Świetnie oczyszcza, bez podrażnień, ściągnięcia, zaczerwienienia, zapewnia skórze natychmiastowe uczucie świeżości, a jednocześnie sprawia, iż staje się ona miękka i delikatna w dotyku. Przy systematycznym stosowaniu reguluje proces wydzielania sebum, zwęża pory, zmniejsza widoczność naczynek, a piękny, winogronowo-lawendowy zapach uprzyjemnia stosowanie i zachęca do sięgania po niego. Wspaniały!
Gdy już skóra zostanie porządnie oczyszczona i przygotowana do dalszej pielęgnacji, sięgam po serum. Serum od kilku lat jest moim niezbędnikiem. Już teraz nie stosuję tego typu kosmetyków okresowo czy sezonowo, lecz regularnie, zmieniając jedynie produkt wedle potrzeb czy stanu skóry, pory roku... Norel Face Rejuve Lifting Cranberry Serum działa skutecznie zarówno " na dłuższą metę " jak i w trybie natychmiastowym. Jego skład oraz właściwości zapewniają błyskawiczne efekty, dlatego można go stosować systematycznie lub tylko jako " maseczkę bankietową " - nakładasz i ... wglądasz o kilka lat mniej! Efekt jak po liftingu? Zabiegu liftingującego jeszcze nie miałam okazji wypróbować, więc nie porównam, ale to serum naprawdę DZIAŁA! Wkrótce Wam o nim napiszę, więc dowiecie się co i jak :)
Samo serum nie zawsze wystarcza, nawet mojej mieszanej skórze, dlatego jak tylko się wchłonie, nakładam krem. Na dzień, ostatnimi czasy, są to wersje " acne ", pomagające utrzymać pod kontrolą sebum, ale na noc preferuję bogatsze konsystencje, a wtedy to sięgam po Klapp Hyaluronic Day & Night Cream. Mimo iż jest dosyć treściwy, nie obciąża ani nie zapycha skóry, początkowo lekko ją natłuszcza, ale po kilkunastu minutach wchłania się całkowicie. Niesamowicie cudownie koi i regeneruje skórę, dogłębnie i, co najważniejsze, długotrwale nawilża, zapewniając gładkość, elastyczność, młodzieńczy wygląd. Przy regularnym stosowaniu, ja to czynie od kwietnia, wyraźnie odmładza skórę, wraz z innymi produktami przyczyniając się do zniwelowania zmarszczek i poprawy kolorytu, gęstości oraz ogólnej kondycji skóry. Mega! Wkrótce o nim napiszę :)
Uwierzcie mi, że przy tak skutecznie działających na skórę produktach oraz idealnie skomponowanej codziennej pielęgnacji naprawdę niewiele trzeba, aby " poprawić " urodę :) Przyznam się bez bicia, że za swoje prawie 36 lat, zużyłam zaledwie 3 buteleczki podkładu :D Stosuję go bardzo sporadycznie, bo najzwyczajniej nie mam takiej potrzeby! Przede wszystkim stawiam na skuteczną pielęgnację oraz... dobre pudry, najlepiej matujące, nie zawsze kryjące. Colour Correcting Mattifying Powder to matująco-korygujący puder Catrice mający na celu zmatowić i poprawić wygląd cery. Co też z powodzeniem czyni. Nie obciąża, nie zapycha, świetnie wyrównuje koloryt, jest zupełnie niewidzialny na skórze, ale w mig nadaje jej promienności ( nie blasku! ), dobrze matuje i nie spływa po 3 godzinach wraz z sebum. Na wiosnę, lato i jesień - idealny! Recenzja się kroi :) Pokażę co robi :)
Usta, usta, usta... Ich pielęgnacja i systematyczne nakładanie smarowidełek, dbających o delikatną skórę, to już moja mała obsesja ( co wynika ze stwierdzeń mego męża Wojtasa ). Od kiedy otrzymałam w prezencie od Ines, dzięki Kochana, Balsam do spierzchniętych ust Uriage Bariederm, niemal non - stop po niego sięgam. Zdetronizował nawet ulubionego, bardzo smakowitego, aczkolwiek mniej intensywnie działającego, EOS`a :) Na początku maja borykałam się z okropnym przesuszeniem ust, co nadzwyczaj rzadko mi się zdarza, miałam wrażenie, że zamiast ust mam skorupę, a po chwili były tak nabrzmiałe, jakbym przeszła nieudany zabieg z botoksu :D Smarowałam wszystkim, co posiadam, ale to właśnie ON mi pomógł pozbyć się dyskomfortu i powrócić do normalności. Zapewnia długotrwałe efekty i gwarantuje solidną ochronę, a wygodny i higieniczny aplikator pozwala na stosowanie balsamu nawet bez lusterka i poza domem.
Gdy usta są zadbane, wypielęgnowane, miękkie i delikatne w dotyku, ubieram je w czerwień, a mianowicie kremową szminkę SCARLET Melkior`a :) Jest to cudowna, nasycona, malinowa czerwień, idealnie pasująca zarówno do jasnej, jak i już lekko muśniętej słońcem cery. Kremowa konsystencja miękko układa się na ustach, otulając je delikatną kołderką. Jest bardzo trwała, ale lubi wysuszać przy dłuższym noszeniu, tym nie mniej, jak już wspomniałam, na wypielęgnowanych, dobrze nawilżonych i odżywionych ustach, krzywdy nie zrobi. Odcień bardzo energiczny, dziewczęcy, świeży, pasujący na co dzień i na wyjątkowe okazje!
Znacie któregoś z moich ulubieńców?
Co o nich sądzicie? Który kosmetyk skradł Wasze serce?
Po który z nich najchętniej byście sięgnęły?
Miłego wieczoru Wam życzę :*
Wakacyjny czas obfituje u mnie w trocha większe zasoby wolnego czasu, czego nie mogłam powiedzieć o czerwcu, w związku z czym właśnie w lipcu będzie majowo-czerwcowe denko, na szczęście nie takie ogromne. Dziś chce zaprosić Was do zapoznania się z produktami, które uhonorowałam mianem ulubieńców w czerwcu :)
Są to kosmetyki, które stosuję od kilku miesięcy, doskonale poznałam ich działanie oraz doceniłam wpływ na moją skórę. Na efekty niektórych trzeba było poczekać, z kolei inne zapewniają natychmiastowe rezultaty, co tworzy je wyjątkowymi i z pewnością godnymi polecenia. Jesteście ciekawe dlaczego zdobyły moje uznanie i czemu tak chętnie po nie sięgam?
Oczyszczanie twarzy to podstawa! Przy mojej mieszanej, przetłuszczającej się, z rozszerzonymi porami cerze, skrupulatne oczyszczanie gwarantuje nie tylko uczucie świeżości oraz czystości, ale również zapewnia dobrą kondycję i zapobiega powstawaniu niedoskonałości. Żel do mycia twarzy Biolaven Organiczachwycił od pierwszego użycia, początkowo zapachem, bardzo przyjemnym, kojącym, uspokajającym... a później fajnym działaniem i efektami, które pomagają utrzymać zdrowie i piękno skóry każdego dnia. Świetnie oczyszcza, bez podrażnień, ściągnięcia, zaczerwienienia, zapewnia skórze natychmiastowe uczucie świeżości, a jednocześnie sprawia, iż staje się ona miękka i delikatna w dotyku. Przy systematycznym stosowaniu reguluje proces wydzielania sebum, zwęża pory, zmniejsza widoczność naczynek, a piękny, winogronowo-lawendowy zapach uprzyjemnia stosowanie i zachęca do sięgania po niego. Wspaniały!
Gdy już skóra zostanie porządnie oczyszczona i przygotowana do dalszej pielęgnacji, sięgam po serum. Serum od kilku lat jest moim niezbędnikiem. Już teraz nie stosuję tego typu kosmetyków okresowo czy sezonowo, lecz regularnie, zmieniając jedynie produkt wedle potrzeb czy stanu skóry, pory roku... Norel Face Rejuve Lifting Cranberry Serum działa skutecznie zarówno " na dłuższą metę " jak i w trybie natychmiastowym. Jego skład oraz właściwości zapewniają błyskawiczne efekty, dlatego można go stosować systematycznie lub tylko jako " maseczkę bankietową " - nakładasz i ... wglądasz o kilka lat mniej! Efekt jak po liftingu? Zabiegu liftingującego jeszcze nie miałam okazji wypróbować, więc nie porównam, ale to serum naprawdę DZIAŁA! Wkrótce Wam o nim napiszę, więc dowiecie się co i jak :)
Samo serum nie zawsze wystarcza, nawet mojej mieszanej skórze, dlatego jak tylko się wchłonie, nakładam krem. Na dzień, ostatnimi czasy, są to wersje " acne ", pomagające utrzymać pod kontrolą sebum, ale na noc preferuję bogatsze konsystencje, a wtedy to sięgam po Klapp Hyaluronic Day & Night Cream. Mimo iż jest dosyć treściwy, nie obciąża ani nie zapycha skóry, początkowo lekko ją natłuszcza, ale po kilkunastu minutach wchłania się całkowicie. Niesamowicie cudownie koi i regeneruje skórę, dogłębnie i, co najważniejsze, długotrwale nawilża, zapewniając gładkość, elastyczność, młodzieńczy wygląd. Przy regularnym stosowaniu, ja to czynie od kwietnia, wyraźnie odmładza skórę, wraz z innymi produktami przyczyniając się do zniwelowania zmarszczek i poprawy kolorytu, gęstości oraz ogólnej kondycji skóry. Mega! Wkrótce o nim napiszę :)
Uwierzcie mi, że przy tak skutecznie działających na skórę produktach oraz idealnie skomponowanej codziennej pielęgnacji naprawdę niewiele trzeba, aby " poprawić " urodę :) Przyznam się bez bicia, że za swoje prawie 36 lat, zużyłam zaledwie 3 buteleczki podkładu :D Stosuję go bardzo sporadycznie, bo najzwyczajniej nie mam takiej potrzeby! Przede wszystkim stawiam na skuteczną pielęgnację oraz... dobre pudry, najlepiej matujące, nie zawsze kryjące. Colour Correcting Mattifying Powder to matująco-korygujący puder Catrice mający na celu zmatowić i poprawić wygląd cery. Co też z powodzeniem czyni. Nie obciąża, nie zapycha, świetnie wyrównuje koloryt, jest zupełnie niewidzialny na skórze, ale w mig nadaje jej promienności ( nie blasku! ), dobrze matuje i nie spływa po 3 godzinach wraz z sebum. Na wiosnę, lato i jesień - idealny! Recenzja się kroi :) Pokażę co robi :)
Usta, usta, usta... Ich pielęgnacja i systematyczne nakładanie smarowidełek, dbających o delikatną skórę, to już moja mała obsesja ( co wynika ze stwierdzeń mego męża Wojtasa ). Od kiedy otrzymałam w prezencie od Ines, dzięki Kochana, Balsam do spierzchniętych ust Uriage Bariederm, niemal non - stop po niego sięgam. Zdetronizował nawet ulubionego, bardzo smakowitego, aczkolwiek mniej intensywnie działającego, EOS`a :) Na początku maja borykałam się z okropnym przesuszeniem ust, co nadzwyczaj rzadko mi się zdarza, miałam wrażenie, że zamiast ust mam skorupę, a po chwili były tak nabrzmiałe, jakbym przeszła nieudany zabieg z botoksu :D Smarowałam wszystkim, co posiadam, ale to właśnie ON mi pomógł pozbyć się dyskomfortu i powrócić do normalności. Zapewnia długotrwałe efekty i gwarantuje solidną ochronę, a wygodny i higieniczny aplikator pozwala na stosowanie balsamu nawet bez lusterka i poza domem.
Gdy usta są zadbane, wypielęgnowane, miękkie i delikatne w dotyku, ubieram je w czerwień, a mianowicie kremową szminkę SCARLET Melkior`a :) Jest to cudowna, nasycona, malinowa czerwień, idealnie pasująca zarówno do jasnej, jak i już lekko muśniętej słońcem cery. Kremowa konsystencja miękko układa się na ustach, otulając je delikatną kołderką. Jest bardzo trwała, ale lubi wysuszać przy dłuższym noszeniu, tym nie mniej, jak już wspomniałam, na wypielęgnowanych, dobrze nawilżonych i odżywionych ustach, krzywdy nie zrobi. Odcień bardzo energiczny, dziewczęcy, świeży, pasujący na co dzień i na wyjątkowe okazje!
Znacie któregoś z moich ulubieńców?
Co o nich sądzicie? Który kosmetyk skradł Wasze serce?
Po który z nich najchętniej byście sięgnęły?
Miłego wieczoru Wam życzę :*